Eine Eine
5628
BLOG

PSEUDO-FILOZOFIA NAUKI

Eine Eine Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 424

 

 
Kiedy się czyta wpisy różnych internetowych “fizyków in spe” lub “filozofów przyrody” [których latoś obrodziło na salonie 24] to uderza jedno:
 
fałszywe widzenie i rozumienie fizyki/nauki, oraz tych ,którzy ją rozwijają, czyli – fizyków/badaczy.
 
Niedawno pojawił się na salonie komentator [bez własnego bloga] ,który z wielkim zapałem szerzy na salonie nową filozofię nauki. Na prawo i lewo rozsypuje mądrości z zakresu metodologii badań naukowych, istoty pracy naukowej, twórczości badawczej i myślenia naukowego, wystawia cenzurki blogerom upowszechniającym naukę, poucza i strofuje, siląc się na mądrości ,które są przeraźliwymi fałszami, lub w najlepszym razie - banałami.
 
Do jakich szkół ten człowiek uczęszczał ,kto mu takie głupoty nawciskał do głowy – pozostaje dla mnie zagadką.
Chodzi po różnych blogach, tumani i przestrasza niektórych czytelników takimi oto “mądrościami” jak poniższa :
 
“Naukowiec, uczony, to ktoś, kto przyswoił ogromną ilość wiedzy.”
 
Taką opinię, to może połknąć tylko ktoś ,kto z trudem skończył obowiązkowe nauczanie na poziomie gimnazjalnym. Po liceum już nie.
 
Już w liceum bowiem ,na różnych przedmiotach nauczania, uczniowie sami dochodzą do konstatacji ,że naukowcem, lub uczonym nie jest ten, kto ma dużą wiedzę, lecz ten, kto nie boi się myśleć poprawnie o nierozwiązanych problemach np. przyrodoznawstwa.
 
Nie wiedza czyni kogoś uczonym ,badaczem, naukowcem, lecz odpowiednia postawa intelektualna. Postawa polegająca na radykalnym krytycyzmie wobec zastanych teorii i twierdzeń nauki, oraz na równie radykalnym i bezpardonowym autokrytycyzmie wobec własnych hipotez, badań i analiz.
 
Nazywa się to otwartością umysłu.
A więc :
 
naukowcem, uczonym może być tylko ten, kto ma otwarty umysł na tajemnice przyrody.
 
Tymczasem, dlaczego ów komentator cudzej pracy [ bo sam sprytnie nie prowadzi swojego bloga, zobaczylibyśmy wówczas, co to za geniusz ], wygłasza takie bzdury intelektualne na temat uczonych, to można zrozumieć z następnego cytatu [ przepraszam za rozległość] z jego pseudo- filozofii wiedzy na temat nauki, działalności naukowej, funkcji i roli uczonych, itd.
 
“Wiedzę zdobył [uczony, naukowiec – przypis mój]w trudzie i znoju spędzając ogrom czasu na przyswojeniu, zrozumieniu, poglądów i pracy ludzi, którzy wcześniej to opanowali.
Zdobywanie wiedzy, u każdego człowieka można przyrównać do budowy gmachu, mozolnie od narodzin, aż do śmierci. ...
Tylko, że ten gmach (jak Pałac Kultury i Nauki) jest skostniały, zabetonowany niepodatny na remonty, na zmiany. “
 
Widać jasno, że określenie uczonego, jako “ten ,kto przyswoił ogromną ilość wiedzy” było potrzebne sprytnemu komentatorowi do tego, by wcisnąć mało krytycznemu czytelnikowi , że uczony ma owszem wiedzę ,ale ta wiedza jest zabetonowana ,niezmienna, niepodatna na remonty i zmiany.
Jest to ordynarny fałsz.
 
Nauki o przyrodzie szczególnie odznaczają się gotowością do odrzucenia modeli i teorii ,jeśli nowe fakty doświadczalne zaprzeczają im.
Wystarczy zapoznać się z fizyką atomistyczną i jej historią w ostatnim wieku .
Jaka dynamika zmienności modeli teoretycznych , jakie bogactwo wciąż nowych hipotez i sugestii badań. Fizyka może być wzorcem swobody indywidualnego myślenia, otwartości na nowe idee, gotowości do odrzucenia przestarzałych obrazów przyrody.
Studiowanie biografii wybitnych fizyków XX wieku, analiza ich twórczości, postaw intelektualnych , mogą być doskonała szkołą krytycyzmu i autokrytycyzmu ,gotowości do przyznania się do błędu, pomyłki.
 
Wspomniany komentator to jednak pracowity lisek-manipulator. Najpierw w taki sposób zdefiniował uczonego, naukowca ,by później pokazać ,że to co rzekomo stanowi o istocie funkcji uczonego, jest nie tyle, że bezwartościowe ,lecz po prostu – godne pogardy.
 
Czyli bycie uczonym ,naukowcem to prawdziwa hańba – sugeruje ów komentator. Oczywiście bycie “uczonym” według jego definicji. Bowiem, czy to zaszczyt i chluba bycie strażnikiem gmachu ” skostniałego, niepodatnego na remonty ,na zmiany”?
 
Po takim przygotowaniu “artyleryjskim” następuje finalne uderzenie.
 
Postać tego uderzenia , jest dowcipnie zamaskowana formą gramatyczną “my”.
Nie pisze jawnie, że owi-tak zwani- “uczeni, naukowcy” bronią do upadłego zabetonowanej wiedzy ,lecz stosuje barwną licentia poetica:
 
Racje przeciwne od naszych, przez nas uznawanych, wyzwalają złość, czasem agresję, poczucie zagrożenia. Dlatego tak bardzo bronimy "swoich", a faktycznie, wyuczonych zdań, poglądów.
Coraz bardziej wzrasta w nas niechęć do jakichkolwiek zmian poglądów, na inne. Zasłaniamy się logiką grupy, przyjmujemy niemal bezkrytycznie najmniejszy dowód na naszą korzyść, a pomijamy, ignorujemy, pomniejszamy (wyśmiewamy) znaczenie dowodów przeciwnych.
Złościmy się, gdy są sprzeczne z naszymi.”
 
Oto ,jak widzi i rozumie ethos uczonego ,ów komentator. Ethos rzekomy, bo skonstruowany przez niego.
 
Czyż taki “ethos uczonego” może być dla kogokolwiek wzorem do naśladowania ?
 
Jeśli taką charakterystykę uczonego przeczyta student [a internet jest przecież dominującym forum życiowym młodych] to czy wzrośnie w nim sympatia dla uczelni, dla procesu dydaktycznego i wykładowców, wzrośnie motywacja wkroczenia na drogę badacza przyrody, na drogę uprawiania nauki ?
 
Ciekawe , jaki cel przyświeca temu komentatorowi grasującemu po salonie 24 przy problematyce naukowej?
Jakie motywy kierują nim przy wygłaszaniu takich negatywnych opinii o nauce i uczonych w kraju, i działających w funkcjach popularyzacyjnych w necie?
Możliwe ,że odpowiedź na to pytanie, odczytamy z następującego fragmentu, przywołanego w tym wpisie komentatora:

“Dzisiejszego stanu wiedzy nie zmienią naukowcy, uczeni. Mają już swoje wytyczone szlaki, zdania. Zdolni są tylko do rozszerzania, w ścisłych ramach nabytej wiedzy, drobnej korekty lub maksymalnego komplikowania (publikacje pękają od iluzji).
Mogą jedynie się wściekać, że ktoś ośmiela się mieć zupełnie inne zdanie.”
 
Wyszło szydło z worka :chodzi mu o to, by swobodnie orzec o podłych charakterach uczonych, którzy nie szanują i nie uznają “innego zdania” od tych, jakie oni mają.
Do tego były potrzebne: fałszywa definicja uczonego, oraz do tego było określenie cech wiedzy, jaką ten “uczony” określa.
Po prostu.
By móc oznajmić ,że prawdziwej wiedzy i prawdziwej nauki należy szukać u tych ,co mają “inne zdanie”, a nie u “uczonych”.
 
A jakie i o czym jest to “zupełnie inne zdanie”?
Jaka jest jego wartość poznawcza?
Co mówi ten ,który wyszydza powołanie uczonego, który z tego powołania robi karykaturę?
Jakie nowe rozumienie przyrody proponuje nasz sympatyczny  lisek-manipulator?
 
Proszę bardzo, poczytajmy.
 
“ Wracając do szóstego wymiaru...
Jak Wiesz, uważam, że pierwsze trzy wymiary dotyczą "budowy", aż do objętości, materii. Czwarty wymiar - ruch, wydaje mi się bardzo ciekawy, choć nie wiem, czym jest. Piąty wymiar - przestrzeń. Szóstym wymiarem - określiłem (dla wyrazistości) Ostateczność Kosmiczną, którą nazywasz Jednią, niech tak zostanie.”
 
O czym ten tekst jest?
Czy ten tekst jest o zagadnieniu wymiarów w fizyce, lub w kosmologii?
Jaką wiedzę o przyrodzie niesie ten tekst?
Czy można taki tekst traktować poważnie?
 
Taki tekst może popełnić najprawdopodobniej - pijane dziecko we mgle [ jeśli potrafi pisać].
 
Pierwsze trzy wymiary, to szczątki wiedzy z geometrii, kołatającej się w głowie tego autora “nowej” nauki ,i to elementarnej wiedzy z geometrii przestrzeni.
 
Ruch, jako czwarty wymiar – to bełkot, to bezsens i sam autor staje wobec niego bezradny.
 
Piąty wymiar, jako “przestrzeń”- to hiper- bełkot w zestawieniu z pierwszym zdaniem o trzech wymiarach.
 
Szósty wymiar – to prawdopodobnie senne zwidy pseudoreligijne.
 
W świetle tego “naukawego” akapitu możemy zrozumieć dlaczego autor przedstawia wcześniej naukę i uczonych w sposób fałszywy i karykaturalny.
 
Bo prawdopodobnie sądzi, iż po takim zabiegu będzie mógł wciskać swoje absurdy i łamańce logiczne niektórym czytelnikom salonu, utrudniając im ,lub nie dopuszczając ich , do autentycznej nauki i wiedzy.
 
W polskim internecie ,w zastraszającym tempie szerzy się pseudo-nauka i pseudo-filozofia nauki, co przy generalnym upadku polskiej szkoły, stanowi poważne zagrożenie dla przyszłej postaci i treści kultury w kraju.
 
Analizowane komentarze owego blogera ,przynoszą także w ostatnim czasie , powrót do skompromitowanego tutaj na salonie podziału nauki na “oficjalną” i nie-oficjalną.
 
Biedaczek przybył tutaj miesiąc temu i nie wie o tym , że “oficjalna”, to może być na przykład politologia, lub socjologia, a może nawet - ekonomia.
 
Próbowano kiedyś w ZSRR robić oficjalną biologię [ Łysenko, Miczurin ], lub oficjalną fizykę bez teorii względności [ bo to Żyd ,więc jego teoria nie może być prawdziwa- tak głoszono].
 
Nauki ścisłe nie są oficjalne, lub nieoficjalne .
Są albo prawdziwe ,albo fałszywe ,w znaczeniu dwóch kryteriów : zgodności z doświadczeniem i niesprzeczności wewnętrznej [w warstwie twierdzeń].
 
Każdy sąd w fizyce, chemii, matematyce, biologii, astronomii, a by miał wartość logiczną, to musi być zgodny z rzeczywistością [weryfikacja eksperymentalna], a nie z zajmowanym urzędem, stanowiskiem, lub tytułem naukowym jego autora.
W fizyce nie ważne kto mówi, kto orzeka o przyrodzie, ważne czy to, co mówi, jest zgodne z doświadczeniem, zgodne ze strukturą logiczną fizyki i logicznie niesprzeczne wewnętrznie.Hipotezy są cenne operacyjnie,ale nie mogą być  równorzędne z twierdzeniami.
 
Kto , jak ten komentator salonowy ,wciska czytelnikom termin “oficjalna fizyka” ,ten próbuje do fizyki przemycić swoje bzdury intelektualne , jako prawdy naukowe o przyrodzie.
 
Takie próby można było do pewnego czasu traktować jako zoologiczny folklor, ale dziś z uwagi na ich wzrastającą masowość , taka postawa byłaby niefrasobliwością o ujemnych skutkach społecznych.



 
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie