Eine Eine
1991
BLOG

Bóg, wszechświat i sens życia

Eine Eine Kultura Obserwuj notkę 67

 

 
Ustawić obok siebie takie trzy wyrazy, jak w powyższym tytule, to inaczej ,albo “wyłożyć się” przy realizacji tekstu, albo narazić się na drwiny nie tylko ze strony ateistów.
 
“Wyłożyć się” dlatego ,iż taki tytuł zgłasza problematykę o rozmiarach oceanu i będzie wymagał “en” tomów papieru, lub plików o objętości “eksa gigabajtów” [zgadnij, ile to gigabajtów !].
 
Narazić się na drwiny nie tylko ateistów ,lecz także modern-katolików, którzy dowodzą, że nauka jest neutralna wobec idei Boga to znaczy ,ani nie potwierdza ,ani nie obala prawdziwości tej idei, a co do sensu życia ,to zarówno teolodzy jak i uczeni nie wiele mogą mieć do powiedzenia ,jeśli uprzytomnimy sobie ich własne życie...
Tymczasem taki właśnie polski tytuł ma książeczka [właściwie esej] wydana w ubiegłym miesiącu przez Franciszkanów [1],a napisana w języku włoskim przez
         * Eduardo Boncinelli- fizyka z wykształcenia ,a genetyka i biologa molekularnego z zawodu i twórczości
oraz przez

         * George Coyne SJ- matematyka i astronoma ,b.dyrektora watykańskiego obserwatorium Astronomicznego w Castel Gandolfo w latach 1978- 2006.

E.Boncinelliego prace z zakresu genetyki ,pisane i publikowane w j.włoskim nie są mi znane, dorobek imponujący :ponad 40 książek [!] , mam nawet jedną [“Parche non possiamo non dirci darwinisti”,2009], przyjaciel znający włoski, trochę mi wyłuszczył jej tezy na temat darwinizmu i relacji między religią, a nauką i myślę , że Boncinelli to scjentysta , lecz nie głuchy na problemy duchowości człowieka.
 
G.Coynego mam kilka prac, bo wydawali je także Anglicy i Niemcy. Mam świetną rzecz napisaną wspólnie z M.Hellerem: “Un Universo comprensibile”,Springer Verlag,2009 , a także samodzielną ,wcześniejszą: Faith and knowledge toward a new meeting of science and theology,2007.
 
Bardzo mi się podoba praca której poświęcam obecną recenzję.
Z dwóch co najmniej powodów.
Po pierwsze, autorzy w kilku miejscach mają oryginalne spojrzenie na kwestie od lat wałkowane w sporach między ateistami, a wierzącymi w Boga.
Na przykład przekonali mnie ,że głupio jest wszędzie doszukiwać się sensu. Że mogą być zakątki wszechświata, co do których pojęcie sensu – nie ma sensu. Człowiek poszukuje pewności i obietnicy. Nauka nie daje ani jednego, ani drugiego. Naturalne więc jest ,że pojawia się wiara i religia.
 
Zdziwiłem się także gdy przeczytałem ,że dla naszego istnienia potrzebne są realia, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć i które będą się zachowywały w sposób dla nas zupełnie niezrozumiały. Jest mikroświat i megaświat. Mój umysł nie może pojąć dziwnego zachowania cząstek elementarnych ,a jednak ich istnienie warunkuje moje istnienie i istnienie umysłu.
Podobnie ma się sprawa ze światem gwiazd.
 
Musiały zaistnieć, bym mógł ja zaistnieć [świadomość poznająca].Z kolei ich zaistnienie, było zależne od rozmiarów wszechświata: w za małym, lub za dużym wszechświecie gwiazdy się nie pojawiają, lub znikają. To wszystko wzbudza moje zdziwienie i pewien rodzaj uczucia, które psycholodzy nazywają – religijnym.
 
I wreszcie ,nigdy do tej pory nie natrafiłem na tak kategoryczną odpowiedź na pytanie : w czym tkwi wartość nauk przyrodniczych.
A także, tak klarowne pokazanie ,w którym miejscu występuje związek nauki z aksjologią, z wartościami.
 
Podstawową wartością nauk przyrodniczych nie jest metoda badań, lub moc i skuteczność zastosowań praktycznych [ technologia], lecz
 
wrodzone prawo człowieka do poszukiwania prawdy”  [str.49].
 
I na następnych stronach uzupełnienie powyższego:
 
“W naszych badaniach musimy zawsze mieć na uwadze pewien oczywisty fakt: nasze poszukiwanie prawdy nigdy nie będzie miało końca [str.62].
 
I wreszcie.
Po drugie ,jeśli idzie o mój podziw wobec tego eseju. Nie wiem w jaki sposób [ i który z tych dwóch autorów o tym zadecydował, a może obydwaj?] można pisać tak lakonicznie ,a jednocześnie tak wyczerpująco i klarownie !
 
Na przykład, teoria kwantowa i nowa fizyka jest przedstawiona na ośmiu stronach i nic tutaj nie potrzeba dodawać, wszystko jasno i przystępnie ujęte. Teoria względności na czterech stronach, trzy tradycje filozoficzne[platońska, arystetolesowska i judeo-chrześcijańska ] na sześciu stronach, a gdybyśmy próbowali coś dodać ,to tekst byłby przegadany.
 
Mam pewne doświadczenie osobiste w popularyzacji fizyki, ale przyglądam się w osłupieniu ,że ktoś tak zawiłe kwestie mógł przedstawić w kilku jasnych i zrozumiałych zdaniach skupiając uwagę czytelnika na istocie ich.
 
Jest jednak w tej książeczce miejsce, gdzie w jakimś stopniu znika dialog i dyskurs między ateistą, a wierzącym i zgodnie mówią to samo.
 
Myślę o następującym akapicie:
 
“Relację człowieka ze wszechświatem charakteryzuje fakt, że człowiek, podobnie jak wszystkie otaczające nas obiekty ,jest wynikiem ewolucji wszechświata ,która rozpoczęła się 13,7 miliardów lat temu .Z biegiem lat ,w ewoluującym wszechświecie powstawały początkowo najbardziej podstawowe cząsteczki,3,8 miliardów lat temu organizmy żyjące i wreszcie – człowiek”[s.49].
 
Ateista idzie jednak o krok dalej przed jezuitę i oświadcza:
 
“Jesteśmy efektem trzech miliardów i ośmiuset milionów lat ewolucji biologicznej ,a dokładniej konsekwencją kilku milionów lat ewolucji małp człekokształtnych”[s.35].
 
Chyba jednak się nie pomylę gdy stwierdzę, że jezuita i ateista zgodnie stwierdzają ,że człowieka stworzył – w procesie ewolucji – wszechświat .
 
To stwierdzenie otwiera łańcuch pytań ,na które nie tylko w tej publikacji brak odpowiedzi wyraźnych ,ale nawet brak zarysowania tych pytań.
Oto one.
 
Czym ten wszechświat ,przed pojawieniem się atomów i cząsteczek był?
Jaką formą istnienia?
Jaka była jego relacja ontyczna do Boga?
 
Nauka odpowiada hipotezą ,że był punktową, poza czasem i przestrzenią , niezróżnicowaną ,czyli idealnie symetryczną ”zupą” najbardziej elementarnych i najbardziej pierwotnych elementów materii [kwarków i gluonów], która bezprzyczynowo wybuchła [Big Bang] i rozpoczęła ekspansję czasoprzestrzeni, a o Bogu w tej fazie – nauka nic nie mówi.
 
Jeśli jezuita i ateista to przyjmują [a przyjmują, s.31] ,to moim zdaniem między nimi nie ma istotnych różnic światopoglądowych, co jest dla mnie nie lada zaskoczeniem.
 
Będę jednak pytał dalej w sprawie tego “wyprodukowania” przez wszechświat – człowieka.
 
Czy pojawienie się człowieka, to przypadek w ewolucji wszechświata ,czy przeciwnie- konieczność?
 
Jeśli przypadek ,to znowu zauważę ,że nic nie różni jezuitę od ateisty, bo po prostu jezuita słowo “ Bóg” podmienia słowem “przypadek”, sporu nie ma i fajnie jest, wojny nie ma, “kochajmy się” .
 
Trzeba jednak sprawiedliwie przyznać, że na to pytanie o.G.Coyne w ten sposób nie odpowiada, milczy.
 
A jeśli nie przypadek, tylko była konieczność pojawienia się w ewolucji wszechświata człowieka, to należy zapytać:
-konieczność wynikająca z “czegoś”, lub biorąca swoje źródło w “kimś”?
- “Coś” spowodowało, że wszechświat wyłonił człowieka ,czy “ktoś” swą wolą zadecydował o narodzinach z ewolucji istoty ludzkiej?
 
I tutaj wydaje mi się ,że partnerzy dialogu rozchodzą się, czyli jedność nauki i wiary jest zakłócona wbrew entuzjastycznym deklaracjom autorów.
Jezuita postuluje, że Bóg stworzył wszechświat podlegający takim, a nie innym prawom , a te z kolei, z konieczności prowadzą do pojawienia się człowieka. Innymi słowy ,etapowym stwórcą człowieka są prawa przyrody.
 
W tym miejscu uważam, że swego rodzaju magiczność zawitała do jego [o.Coyne ]myślenia. Pewien rodzaj religijności w racjonalizmie, przypuszczalnie on[ Coyne ] mógłby się modlić do praw fizyki.
 
A takiej modlitwy nie uznaję. W solidarności z tymi ,którzy o prawach fizyki nie wiele wiedzą.
 
Bardziej podoba mi się ateista ,który tym razem gustuje w jawnej gnozie, gdyż sądzi, że wszechświat wyłonił w procesie swej ewolucji człowieka ,by ten był instrumentem samopoznania się przez wszechświat.
Nareszcie pozbył się tej pozornej problematyki o figurze językowej : “ Bóg”.
 
Na.s.62 pisze, że:
 
struktura wszechświata jest strukturą racjonalną i czeka ,aż zostanie odkryta przez ludzką ciekawość”.
 
Boga nie ma ,ale coś na nas liczy i od nas zależy.
Lee Smolin ze swoim dziełem”Życie wszechświata” się kłania.
 
Tak czy inaczej, przyjęcie hipotezy ewolucji wszechświata i twierdzenie o produkcie ewolucji małp człekokształtnych jakim jest człowiek, powoduje, że obydwaj partnerzy dialogu o Bogu [w relacji do wszechświata] zupełnie o Nim zapominają.
A wtedy – moim zdaniem –znika sens życia.
Albo mi się tak wydawało przy pierwszym czytaniu tej niezwykłej książeczki.
 
P.S.
Zadziwiającym dla mnie jest fakt , że oryginał książki [według noty reklamowej wydawcy pomieszczonej w sieci] zawiera 128 stron, a tłumaczenie polskie – 72 strony. Może format oryginału jest dużo mniejszy od formatu tłumaczenia polskiego? Wydawca polski chyba zna przyczyny tego.
 
Literatura.
[1] E.Boncinelli, G.Coyne SJ, Bóg, wszechświat i sens życia, Wydawnictwo Franciszkanów “Bratni zew”,Kraków,2010
Eine
O mnie Eine

No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura